niedziela, 28 października 2018

Moja jesienna pielęgnacja

Jesień to u mnie bogactwo olejków, serum i mocniejszej pielęgnacji. Moja skóra szybciej się wysusza. Głównym powodem zapewne jest to, że marne więc wszelkie grzejniki są u mnie odpalane bardzo szybko. Poza tym piję zdecydowanie więcej kawy niż wody ;) W okresie jesiennym tez więcej siedzimy w domu więc chcąc nie chcąc mam więcej czasu na pielęgnację.


W krokiem jest zmiana demakijażu. W okresie jesieni i zimy odrzucam wszelkie płyny micelarne i skupiam się na demakijażu olejkami. W tym momencie w ruch poszedł u mnie olejek do demakijażu dla skóry suchej od Biolove. Po demakijażu skóry czas na tonizowanie. Ostatnio moim ulubieńcem jest tonik azelainowy od Peel Mission.



Również jest czas na nawilżające serum do twarzy- aktualnie używam płynnego serum nawilżającego Tołpa. Na dzień pod makijaż używam kremu Velvetin ze sluzem ślimaka i komórkam macierzystymi.. Na noc różnie bywa. Kiedy czuję, że moja skóra potrzebuje więcej natłuszczenia stosuję olejki lub bogatsze kremy, choć krem Murier bardzo dobrze się u mnie sprawdza. Staram się dbać też o okolicę oczu.



A Wy zmieniacie swoja pielęgnację w okresie jesienno zimowym ?

piątek, 26 października 2018

Planeta Galaretka do twarzy i ciała

I zaczyna się sezon na jesienno- zimowe umilacze. Zdecydowanie moa pielegnacja w okresie jesiennej maskary różni się od tej letniej. Zdecydowanie stawiam na produkty o cięższej, bardziej bogatej konsystencji. 


Z entuzjazmem podeszłam do tego produktu. Dostałam go do przetestowania na spotkaniu blogerek w Krakowie. Galaretka do twarzy ? Nigdy nie miałam takiego produktu.

Po otwarciu otula nas cudowny owocowy zapach. Zdecydowanie moje klimaty. Sam produkt zawarty w szklanym, zakręcanym słoiczku. Cenie sobie szkło- uważam je za jedne z lepszych opakowań kosmetyków. 





Galaretka jest niesamowicie wydajna. Zdecydowanie lepiej nakłada się ją na lekko wilgotną skórę, bo jest toporna w rozprowadzaniu. W kontakcie z ciepłą skórą konsystencja galaretki zmienia się na bardziej olejkową. Cudowny jest jej zapach. Bardzo intensywnie nawilża skórę. Nie daje też poczucia, że jest ona mega tłusta i lepka. Do galaretki można dodać również swoje ulubione serum dla wzbogacenia pielęgnacji. Ja jednak używałam jej na ciało samodzielnie. Bardzo się z nią polubiłam . Skóra po jej użyciu jest dobrze natłuszczona, gładka i dodatkowo świetnie pachnie. Od razu mam ochotę na inne produkty tej marki :)




50 ml tej galaretki kosztuje 69 zł. Dostępna na stronie producenta 

Składniki: carthamus tinctorius seed oil, gossypium herbaceum seed oil, oryza sativa bran oil, prunus persica kernel oil, glycerin, caprylic/capric triglycerides, sucrose stearate, aqua, sucrose laurate, aroma, benzyl alcohol, tocopherols, helianthus annuus seed oil, dehydroacetic acid, benzoic acid, sorbic acid

środa, 24 października 2018

Yankee Candle Kilimanjaro Stars

Hej kochani ! Czy u Was sezon świec i wosków też już jest w pełni. Jak tylko dopadają mnie jesienne klimaty za oknem, mam ochotę schować się pod koc i odpalić jakiś otulający zapach. 



Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Aromat czystego górskiego powietrza splecionego z chłodną nutą mięty i ciepłą paczulą.

Uwielbiam lekko męskie zapachy, a taki własnie był Kilimajaro Stars na sucho.Bardzo szybko wypełnia pomieszczenie swoim zapachem. Jeśli nie lubicie intensywnych zapachów ten może Wam nie podejść. Przebija się w nim faktycznie nuta mięty, ale to właśnie paczula gra tu główne skrzypce.

Wosk dostępny jest na goodies.pl.

Może polecicie mi jakiś fajny zapach na jesień ?

wtorek, 16 października 2018

Post przerywany czyli odwrót od typowych zaleceń dietetycznych

Nigdy nie byłam dobra w dietach. Wytyczne żywieniowe, liczenie kalorii, brak słodyczy  5 posiłków to nie dla mnie. Przy moim trybie życia 5 posiłków, w regularnych odstępach czasowych to jakiś totalny kosmos. Pomijam fakt, że do godziny 12:00 mam odruch wymiotny patrząc na jedzenie, a jedyną rzeczą jaką przyswajam jest kawa w każdej ilości :) Był czas, że walczyłam ze sobą by zjeść coś rano. Gryzienie w ogóle nie wchodziło w rachubę, więc próbowałam jogurtów. Niestety niezbyt za nimi przepadam, a i czuje się nie najlepiej po tym szajsie z rana.

Śniadanie najważniejszy posiłek dnia mówią.... a gówno prawda tyle lat go nie jem i jakoś żyje.
Do tej pory moje żywienie niestety wyglądało tak,że coś tam wrzuciłam w siebie po południu w pracy, po powrocie do domu po 20 też coś wrzuciłam, przegryzłam batonikiem i dobra jest.

Dieta nie jest dla mnie niczym czasowym. Uważam, że wszelkie diety ograniczające ilość kalorii oraz wszystkie wysokowęglodowanowe, wysokobiałkowe, wysokotłuszczowe to głupota. Będziesz jeść tak cale życie ? Z kalkulatorem kalorycznym w ręce? Czy nie chodzi o to by starać się jeść z sensem i zdrowo ? Czy nie warto znaleźć sposób na siebie.

Nie zdecydowałam się na post przerywany z powodu zrzucania wagi. Przede wszystkim szukałam sensownego dla siebie sposobu żywienia.

Na czym polega ten cały post przerywany czy też okienko żywieniowe?

Chodzi o to, by jeść w określonych godzinach, przez kolejne zachowując post żywieniowy. Post powinien trwać minimum 16 godzin. Co w praktyce oznacza, że przez 8 godzin jesz, a resztę pościsz. W czasie postu możesz przyjmować bezkaloryczne płyny typu herbata, zioła, czarna kawa i oczywiście woda w każdej ilości. Napoje muszą być oczywiście bez dodatku cukru, mleka i innych rzeczy. Myślicie teraz porąbana przecież to jakiś kosmos. Przyjrzyjcie się jednak swojemu jedzeniu. Ile razy wrzucaliście w siebie byle gówno wieczorem, bo nie było czasu na spokojne jedzenie ?

Jeśli chodzi o wybór godzin jedzenie i godzin postu to jest to sprawa indywidualna- można sobie samemu wybrać te przedziały czasowe. Jeśli chodzi Ci o zrzucenie wagi to najlepiej jeść rano, a przez resztę dnia pościć.

Czuję, że dietetycy się ze mną nie będą zgadzać...

Ja zdecydowałam się po prostu usystematyzować swoje jedzenie. Zwykle zaczynałam jeść kolo 14, ale lubiłam wrzucić coś w siebie tez po powrocie z pracy. Moje okienko trwa od 15:30- 21:30. Przy czym chodzę spać około 23-24 więc zachowuję też odstęp między ostatnim posiłkiem, a pójściem spać. Oczywiście zanim się zdecydowałam na ten sposób jedzenia trochę o tym poczytałam. Absolutnie nie jest to dieta głodowa. Przyjąć powinno się normalna, ludzką ilość kalorii około 2500 nie wierzcie dietom 1000 kcal. Moje zapotrzebowanie na samo życie to 1500 kcal, a do tego czasem chodzimy i wykonujemy mnóstwo innych czynności.

Z czego wynika spadek wagi podczas stosowania postu żywieniowego ? Z poziomu insuliny. Bezpośrednio po posiłku nasz organizm zaczyna intensywnie produkować insulinę, która sprzyja magazynowaniu zapasów w organizmie. Podczas postu ilość insuliny jest na bardzo niskim poziomie co sprzyja temu, że organizm zaczyna czerpać ze swoich zapasów. Dodatkowo podczas tzw głodówki organizm zaczyna produkować hormon wzrostu, co sprzyja między innymi budowie masy mięśniowej. Mój 16 godzinny post sprawia, że organizm ma czas na spokojne strawienie pokarmów, a następnie pozbycie się toksyn i złogów z organizmu.

Zdecydowanie przyjmuję więcej wody. DO 15:30 piję jedynie kawe, herbatę i wodę.

Wydawało mi się, że nie będę w stanie zjeść w ciągu 6 godzin posiłków, które miałyby mi zapewnić zapotrzebowanie energetyczne. Nic takiego. W ciągu postu mogę jeść. Mam wrażenie, że moje trawienie w tym czasie działa na maksa, bo spokojnie zjadam kilka normalnych posiłków. Nie przejadam się, nie mam uczucia obżarstwa.

Nigdy się nie ważyłam, bo waga nie jest dla mnie miarodajna. Jestem zwolennikiem bardziej mierzenia się niż ważenia. Moim celem przy przejściu na okienko żywieniowe nie było odchudzanie. Jednak ja zauważyłam spadek tkanki tłuszczowej w obrębie brzucha.

Nie jesteś smietnikiem

Oczywiście, że to, że można podczas okienka jeść absolutnie wszystko nie jest powodem, by wrzucać w siebie bez ograniczeń syf. Staram się jeść pełnowartościowe posiłki. Jem również słodycze, ale zauważyłam, że mam zdecydowanie mniejszą na nie ochotę. Kiedyś zawsze miałam coś schowanego na czarną godzinę. Teraz wiem, że mój organizm kochał słodycze, bo były szybkim źródłem cukru.



Pierwszy tydzień postu żywieniowego był ciężki. Od godziny 12 już chodziłam głodna. Ale myślę, że to siedzi w głowie. Nie wolno- znaczy masz przejebane. Dziś czuję się świetnie. Nie chodzę głodna.. Nie jestem tez pełna ani przejedzona. Skończyły się wzdęcia. Ważne jest, żeby faktycznie w czasie okienka zjeść sporą ilość kalorii. Dzięki temu do następnego dnia spokojnie wytrzymuję. Alkohol również wchodzi w grę tylko podczas okienka, ale akurat moje godziny są całkiem ludzkie, a poza tym szczególnym amatorem wódeczki to ja nie jestem ;)


Post przerywany nie jest dla mnie dietą czasową, myślę, że znalazłam swój sposób żywienia. Dobry dla mojego organizmu i zgodny z moim trybem życia, pracy.


A co Wy o tym sądzicie ?

niedziela, 14 października 2018

yankee candle black coconut


Sezon na palenie świec i wosków uważam za otwarty :) Uwielbiam kiedy dom pięknie pachnie. Ostatnio w moim wiele się działo. Zaniedbałam bloga, gdyż ten rok był rokiem zmian i remontów. A wszystko własnymi siłami. Zaczynam się tu czuć dobrze. To takie miejsce, gdzie mogę odpoczął w wolnej chwili ( jasne ...ciekawe, kiedy masz wolna chwilę.)


Jestem fajną mocnych zapachów. Black coconut taki jest.

Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Wyczuwalne aromaty: dojrzały kokos, egzotyczne kwiaty oraz drzewo cedrowe."


Nie jest to słodki i mdlacy kokosek. To przepiękny zapach. Dość mocny i intensywny. Połączenie kokosa z drzewem cedrowym to dla mnie strzał w 10. Uwielbiam ten zapach i bardzo chętnie skusiłabym się na świecie :)

Dostepne na goodies.pl

sobota, 13 października 2018

Kerastase Aura Botanica Wygładzające mleczko bez spukiwania


Zapuszczania włosów ciąg dalszy :) Pozbyłam się już swojego cudnego, siwego odcienia włosów. Cóż :) Może pamiętacie, że przez jakiś czas nosiłam przedłużane włosy, co pozwoliło mi przetrwać najgorsze momenty zapuszczania. Jednak blond na głowie jest jak mercedes- byle czego nie użyjesz. Ponieważ włosy myję maksymalnie co 2 dni, a całe życie mi się spieszy i nie mam na nic czasu w ruch regularnie idzie suszarka, a i prostownica nie jest mi obca :) Wysoka temperatura nie jest dobra dla włósów, a w szczególności dla tych rozjaśnianych. Dlatego zdecydowałam się dołączyć do swojej pielęgnacji mleczko, które ma działanie termoochronne. 




Wygładzające mleczko bez spłukiwania, którego formuła w 99% oparta jest na składnikach naturalnego pochodzenia* zapobiega puszeniu zapewniając jedwabiście gładkie wykończenie i zdrowy blask. W warunkach 90% wilgotności włosy chronione są przed puszeniem przez 96 godzin za sprawą składników odżywczych. Idealne dla normalnych do gęstych włosów, faktura włosów pozostaje miękka, posiada objętość i zapewnia naturalny ruch włosów. Ten wszechstronny produkt teksturyzujący może być stosowany przy naturalnym suszeniu włosów, ale również nadaje się do stosowania jako termoochrona przy stylizacji narzędziami z użyciem temperatury do 230°C. *Pozostały 1% to składniki zapewniające stabilność formuły oraz stabilność sensoryczną oraz zapachową kompozycji.  


Aura Botanica to seria od marki Kerastase bazująca na potędze natury. To najbardziej ekologiczna kolekcja marki, choć organicznej nazwać jej nie można. Mleczko, jak i całą serię miałam okazję przetestować na szkoleniu marki, które odbyło się w moim miejscu pracy. Ponieważ mam już swoje ulubione szampony i odżywki, decydowałam się właśnie na mleczko termiczne. Jest kosmicznie wydajne, zresztą jak większość kosmetyków Kerastase. Nakładam je na długości i końce po umyciu, jeszcze na wilgotne włosy. Ma ono zapobiegać negatywnym wpływom wysokiej temperatury.. Resztki produktu można spokojnie wsmarować w dłonie. Ja widzę różnicę przede wszystkim na moich zniszczonych końcach odkąd używam mleczka. Są one miększe i mniej tępe. Włosy wyglądają na zdrowe, a nie jak przzetrawione siano. Zdecydowanie moje włosy trochę ze mną przechodzą, a zapuszczania jeszcze hohoho ;)


Ceny, w zależności od miejsca zakupu wahają się od około 100-140 zł. Jest warte swojej ceny- bardzo wydaje i co najważniejsze działa.

środa, 10 października 2018

Peel Mission Aza Tonik czyli tonik z kwasem azelainowym

Nigdy na szczęście nie miałam problemów z trądzikiem.  Czasem mi coś na brodzie wyskoczyło, ale też niezbyt często. Cale szczęście . Na co dzień jak już wiecie zapewne pracuję w gabinecie kosmetycznym. Jednym z zabiegów jaki wykonuję najczęściej jest peeling chemiczny :) Na marce Peel Mission pracuje już parę lat. Rozwinęła się ona niesamowicie przez ten czas. Mają pełną gamę produktów do pielęgnacji domowej. Dziś będzie o specjalistycznym toniku z kwasem azelainowym. 



Kwas azelainowy ma szerokie zastosowanie w kosmetyce. Działa terapeutyczznie na skórę z trądzikiem różowatym, trądzikiem pospolitym , blokuję też tyrozynazę- powstawanie przebarwień dlatego często polecam go osobom z tendencją do ich powstawania. Wycisza też skórę skłonną do rumienia.Tonik zakupiłam dla syna, który już jest w tym wieku, ze coś zaczyna na skórze się pojawiać Jednocześnie sama podkradam go przed okresem, kiedy i mi lubi coś wyskoczyć :) Uwierzcie lub nie , ale ja dokładnie widzę kiedy syn go używa, a kiedy nie. Bardzo szybko redukuje zmiany zapalne.Preparaty z zawartością kwasu azelainowego można stosować bezpiecznie cały rok, gdy sam kwas nie jest fotouczulający.

Zdecydowanie przekonują mnie dość krótkie składy produktów marki Peel Mission.


Toniki są bardzo wydajne. Polecam oczywiście stosowanie jak najcieńszych płatków bawełnianych.
Kosmetyki Peel Mission można akupić w salonach współpracujących z marką.

Na dzień dzisiejszy w ofercie Peel Mission możecie znależć aż 15 toników:
Amber - z kwasem hydroksybursztynowym
Anti Acne - z kwasem salicylowy
Anti Age- z kwasem glikolowym
Anti Comedo- z kwasem pirogronowym
Architect Peel- z kwasami huminowymi
Aza- z kwasem azelainowym
B-like- z kwasem GABA
Ferul- z kwasem ferulowym
Lacto-  kwam laktobionowym
Lift- z kwasem glicyrynowym
Lightening- z kwasem mlekowym
Phytic- z kwasem fitowym
Shiki- z kwasem szikimowym
Skin revital- z kwasem migdałowym
Witamina c-  witaminą C

Znacie markę i jej produkty ?

środa, 3 października 2018

Perfecta Olejkowy płyn micelarny Fenomen C

Jak ja nienawidzę płynów dwufazowych. Mam wrażenie, że ta tłusta część produkty oblepia mnie z każdej strony. Czuję, że powieki mam obdłuszczone, a rzęsy stają się ciężkie. Niestety czasem użycie tuszu wodoodpornego jest musowe. Wtedy potrzebujemy produktu, który będzie miał tą tłustą bazę.



FENOMEN CTH OLEJKOWY PŁYN MICELARNY do demakijażu oczu, twarzy i ust
FENOMENALNA 2-fazowa nietłusta FORMUŁA! 
Moc płynu micelarnego zintensyfikowana olejkiem marula!
KAŻDY TYP CERY W TYM SUCHA
FENOMEN CTH OLEJKOWY PŁYN MICELARNY skutecznie i delikatnie usuwa makijaż, także wodoodporny, delikatnie oczyszcza skórę z zanieczyszczeń, nawilża oraz wspomaga barierę ochronną skóry.
KOMPLEX CTH unikalne połączenie trzech skoncentrowanych form witaminy C – lipofilowej, liposomowej i hydrofilowej C5300 oraz transporterów SVCT-1 pobudzających transport witaminy C bezpośrednio do komórek skóry. Odpowiada za rozjaśnienie, energizację skóry i działanie antyoksydacyjne.
OLEJEK MARULA wzmacnia barierę lipidową skóry, poprawia stopień jej nawilżenia i elastyczność oraz działa regenerująco. 
MICELE inteligentne cząsteczki idealnie wiążą, niczym magnes, brud i zanieczyszczenia, łagodnie oczyszczają skórę bez potrzeby silnego pocierania.
STOSOWANIE
Bezpośrednio przed użyciem energicznie wstrząsnąć w celu połączenia faz. Nasączyć płatek płynem i delikatnie, okrężnymi ruchami zmyć makijaż i oczyścić twarz. Zmywając okolice oczu, zamknąć powieki – przyłożyć nasączony płatek na 5 sekund – następnie delikatnie zmyć makijaż. Powtarzać czynności, aż płatek będzie czysty. Nie wymaga spłukiwania wodą. Nie pozostawia tłustej, lepkiej warstwy.
Polecany jest do codziennego demakijażu i oczyszczania skóry twarzy, oczu, ust, szyi i dekoltu.




Ten produkt był dla mnie absolutnym zaskoczeniem. Niby dwu fazowy a nie czuję tego obleśnego tłustego filmu. Świetnie zmywa makijaż. Wodoodporne tusze, czy ciężkie podkłady nie stanowią dla niego żadnego problemu. Nie szczypie oczy i naprawdę radzi sobie z mocnym makijażem. Nie pozostawia również tłustego filmu, po którym szorowanie jest wskazane. Dodatkowo jest mega wydajny. Cieszę, się ze go polubiłam bo ciężko byłoby go zmęczyć z tą wydajnością.

To absolutnie najlepszy dwufazowy płyn do demakijażu jaki miałam.

Kosztuje około 16-20 zł. za 400 ml 




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...